kolorystycznie trafiłam, ale zabawy co nie miara... Kilka złamanych igieł, prucie, poprawki, szukanie odpowiedniego materiału, zamki do mufki, echhh długo by opowiadać, ale za to jestem mądrzejsza o nowe doświadczenia:)
A całkiem niedawno w moje łapki wpadł uroczy zwierzaczek zakupiony przez moją kuzynkę, a darowany Elizce (mojej siostrzenicy). Zwierzaczka owego Kuzynka zakpiła w Gdyni na targowisku od pani, która cuda szyje. A że jestem w gorącej wodzi kąpana pomyślałam, że czemu miałabym nie spróbować:)
Wielorybki uszyłam dwa, a że dwóch synków mam więc zostały w rodzinie:) Słoniki również poswstały dwa i wraz z żyrafką trafiły w cudne dziecięce rączki dwa domy dalej, z czego żyrafka i jeden słonik niebawem wyruszą do Niemiec by uprzyjemnić Julce podróż:)
Jednak w całym tym szale maszynowo-materiałowym nie zapomniałam o koralikach i wydziergałam z nabytych w ubiegłym roku turkusowych kaboszonów takie oto kolczyki
wzór na nie zaprezentowała nam na zeszłorocznym majowym spotkaniu craftowym Weronika Kaczor. Wykonałam je z TT 12/0 i TR 15/0 w kolorze aluminium.
A tak przy okazji chciałam jeszcze zaprezentować wisior, który wykonałam również wg wskazówek Weroniki, a który sprezentowałam dobrej koleżance na urodziny jakieś dwa lata temu. Chodzi oczywiście o słynną kulę kwiatulę;)
z jakich koralików powstała nie pamiętam, baza za to została wykonana metodą herringbonne.